niedziela, 23 listopada 2014

,,Gdy ktoś na ciebie czeka masz nadzieję''- Simon i Izzy.



-Czyli, co? Ty i Jace jesteście rodzeństwem?- zapytałem Clary, kiedy wyszła ze szpitala.
-Aha- powiedziała patrząc w dal zadumanym wzrokiem. Wzdrygnąłem się. Rodzeństwo zakochane w sobie nawzajem.
-Gdzie jedziemy- zapytałem, kiedy już byliśmy w samochodzie.
-Luke prosił żebym się przespała, ale ja nie dam rady- spojrzała na mnie.- Jedźmy do Instytutu- na samą myśl o tym ogromnym staroświeckim budynku, dreszcz przeszedł mi po plecach.
-Ale…- spróbowałem się sprzeciwić.
-Pomyśl, że Isabelle też tam będzie- przejrzała mnie. Na samą myśl o tej pięknej łowczymi zapragnąłem odwiedzić Instytut choćby nie wiem jak mnie przerażał.
   Za każdym razem, kiedy myślałem o Izzy zastanawiałem się czy ona nie umie przypadkiem rzucać zaklęć, ponieważ działała na mnie jak magnez. Lubię Izzy. Ale nie wiem czy ona lubi mnie. A przecież jej o to nie zapytam, bo to głupio zabrzmi.
-Simon?- Clary zamachała mi ręką przed nosem.
-Co?- zapytałem wyrwany z rozmyślań.
-To jedziesz ze mną czy nie?- zapytała.
-Tak. Już- uruchomiłem samochód i ruszyłem z parkingu. Jechaliśmy w milczeniu. Clary nie często prosiła mnie żebym zabrał ją do Instytutu. Co prawda rodzice Aleca i Izzy jeszcze nie wrócili, ale Clary dziwnie się czuła obok brata, w którym jest zakochana. W sumie każdy by się tak czuł.
-Jesteśmy- powiedziałem.- Iść z tobą?- zapytałem po chwili.
-Tak. Wejdę tylko na chwilę. Muszę porozmawiać z Jacem- przerwała.- Zresztą i tak chciałeś zobaczyć Izzy- dodała uśmiechając się do mnie.
   Westchnąłem. Wysiedliśmy z auta i pokierowaliśmy swoje kroki do Instytutu. Clary zapukała szybko. Po chwili w drzwiach stanęła Izzy. Była bardzo blada.
-Izzy? Co się stało?- Zapytała Clary.- Gdzie Jace?
-Moja mama i Max przyjechali. Mama rozmawia z Jacem w bibliotece- powiedziała Isabelle. Clary zbladła. Podziękowała Izzy i szybko pobiegła do biblioteki. Ja i Izzy zostaliśmy sami.
-Cześć Simon- uśmiechnęła się do mnie. Ciekawe jak ona to robi, że w ciągu trzech sekund wyraz jej twarzy potrafi się zmienić diametralnie.
-Hej- też się uśmiechnąłem.- Dlaczego byłaś taka blada, kiedy mówiłaś, że twoja mama wróciła? Zawsze ją wychwalacie, a teraz…- powiedziałem starając się przełamać lody.
-To nie tak. Cieszę się z powrotu mamy. Ale widzisz…- rozglądnęła się czy nikt jej przypadkiem nie słyszy.- Ona wie o ojcu Clary i Jaca- powiedziała konspiracyjnym szeptem.
-Aha…- zastanowiłem się.- To chyba nie dobrze?
-Nie wiem tego- wzruszyła ramionami. Zapadło milczenie. Nie chciałem rozmawiać z nią o Clary, Jasie i ich rodzinnych sprawach.
-Simon?- usłyszałem głos Isabelle.
-Co?- powiedziałem odruchowo.
-Pamiętasz jak kiedyś obiecałeś mi, że zabierzesz mnie do kina?- powiedziała patrząc na mnie.
-Nie przypominam sobie- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Właściwie nie pamiętałem, żebym, kiedykolwiek ją idziesz zapraszał.
-Och…- Izzy westchnęła zawiedziona.
-Ale widziałem, że dziś… jest ciekawa komedia… i w sumie… fajnie by było… jak byśmy poszli… razem- wyjąkałem w końcu. W końcu taka okazja mogła się nie powtórzyć.
-Serio?- rozpromieniła się.
-Jasne. Przyjechać o ciebie o osiemnastej?- zapytałem.
-Tak! To znaczy… idealnie- uśmiechnęła się do mnie.
-Idziemy Simon. Do zobaczenia Izzy- Clary wyszła z Instytutu tak ja by wystrzeliła z torpedy.
-No to do wieczora!- pomachałem jeszcze Isabelle ba pożegnanie.
 ***
Grrrrrrrrrrrrr….
Nie wyszło mi. Jestem na siebie wściekła, bo chciałam żeby wyszło idealnie, a to jest do …. No wiecie, o co chodzi.
Gabrysia M.
PS: Nowe możliwości miniatuek! Mogą być z serii: ,,Percy Jackson i Bogowie olimpijscy'' oraz ,,Olimpijscy herosi''