piątek, 29 sierpnia 2014

Przyjaźni pomaga, nawet w miłości- Jilly.



   Wszystko wydarzyło się szybko. To było chyba najmniej spodziewane lato w moim życiu. Oczywiście zaczęło się beznadziejnie.
   7 lipca 1978 Petunia została żoną tego swojego świniowatego Vernon’a. Bo i gdzie zamieszkali? Oczywiście w domu przy Pet Drive 4. W pokoju Petuni. Ale pełno było ich wszędzie. Pudła Vernona stały nawet w moim pokoju. Ale jak dla Petuni to nie mialo znaczenia, że cisnę się w pokoju. Najlepiej było by jak bym przeniosła się do innego pokoju. Albo znalazła sobie własne mieszkanie.
   Na początku nie ruszało to, ani mnie, ani moich rodziców, ale po tygodniu wyszło nam to bokiem narzekanie mojej siostry. I właśnie wtedy rodzice postanowili, że wyprowadzimy się z domu. Znajdziemy jakiś mniejszy domek. Wpadłam wtedy na pomysł aby zamieszkaś w Dolinie Godryka. Skontaktowałam się z dyrektorem Hogwartu, profesorem Dumbeldorem. A on ,,załatwił’’ nam mały domek. W samym środku doliny.
   17 lipca wprowadziliśmy się. Ja zajęłam się moim pokojem, który znajdował się na poddaszu i był największy w domu. Z balkonu było widać Wzgórze Doliny Godryka i willę Godryka. Byłam ciekawa jak wygląda z bliska. Dlatego szybko podjęłam decyzję.
-Idę na spacer mamo!- krzyknęłam i wyszłam z domu. Swoje kroki pokierowałam w stronę willi Godryka.
-Lilka?- kiedy byłam w połowie drogi usłyszałam znajomy głos.
-Dorcas!- odwróciłam i rzuciłam się w ramiona czarnowłosej piękności. Dorcas Meadowes. Moja najlepsza przyjaciółka. Ostatni raz widziałam ją na zakończeniu szkoły. I tym razem tęskniłam za nią bardziej niż zawsze.- Co tu robisz?- zapytałam.
-Przyjechałam wczoraj do Syriusza. No wiesz. Mieszka u Jamesa- wyjaśniła mi.
-No tak. James też tu mieszka- powiedziałam. James Potter. Mój były chłopak. Zerwałam z nim bez większego powodu. W sumie to sama nie byłam pewna, dlaczego. A potem zdałam sobie sprawę, że ja go przecież kocham. Niestety uświadomiłam to sobie z późno.
-Też? To, kto z naszej paczki tu mieszka?- zdziwiła się Dorcas.
-Ja i moi rodzice wprowadziliśmy się dzisiaj- zdradziłam w końcu.
-Ojeju! To cudownie! Ja też mam dla ciebie nowinę- powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco.- Syriuszami się oświadczył!- pokazała mi pierścionek.
-Gratuluję!- powiedziałam z entuzjazmem.
-Jai jest cel twojej wyprawy?- zapytała Dor zmieniając temat.
-Chciałam zobaczyć willę Godryka z bliska- powiedziałam.
-Czyli cel ten sam. Idziemy do Jamesa i Syriusza- stwierdziła Dorcas.
-Co?!!!- prawie krzyknęłam.
-James i Syriusz mieszkają w willi Godryka. Nie przesłyszałaś się- moja przyjaciółka pociągnęła mnie na górę. Kiedy tam już doszłyśmy, otworzyła bramę i podeszła do drzwi wejściowych. Zadzwonila dzwonkiem i po chwili w drzwiach stał Syriusz Black.
-Cześć Darciu- pocałował ją.- O witaj Lily- powiedział. Nie był raczej zadowolony z faktu, że mnie widzi. Ale wpuścił mnie do środka.
-Co tak pięknie pachnie- Dorcas pociągnęła nosem.
-Nie wpycham się Rogaczowi do garów- odpowiedział Black.
-Mam nowinę- powiedziała Dor.
-Jaką?- zdziwił się Syriusz.
-Lily i jej rodzice zamieszkali w dolinie- kiedy Dori to powiedziała Syriusz zaciął się na moment.
-T-t-t-t-yyy tu?-zapytał. Pokiwałam głową.
-O cholera!- po raz pierwszy dziś usłyszałam Jamesa. A po chwili z kuchni wyłoniła się cała postać. Wzdrygnęłam się. Nie miał na sobie koszulki, więc było dobrze widać mięśnie jego brzucha.
-Co się stało stary?- zapytał Syriusz.
-Sparzyłem się- powiedział James.-Cześć dziewczyny- powiedział.
Ding! Dong!
-Syriusz otwórz. To pewnie Sara- zastanowiłam się. Czyżby to była jego dziewczyna. Po chwili do pokoju wpadła drobna blondynka i rzuciła się na szyję Jamesowi.
-Dziękuję! Dziękuję- krzyczała.
-Czyli się zgodził?- zapytał James.
Tak!- Mamy się spotkać dziś wieczorem. Omój boże co ja na siebie włożę?- dziewczyna znikła tak szybko jak się pojawiła. A mi ulżyło. Czyli to jednak nie jest jego dziewczyna.
-Zostaniesz na obiad Lily?- zapytał Syriusz.
-Jasne, że zostanie- odpowiedziała za mnie Dor i pociągnęła do kuchni. A tam zjedliśmy najlepsze spaghetti na ziemi.
-To jest pyszne- odezwałam się po raz pierwszy kiedy dotarłam do willi Godryka.
-Jak już zjedliśmy to ja i Syriusz idziemy do niego ustalać listę gości- Dori i Syriusz wyszli z kuchni zostawiając mnie i Jamesa samych. James zaczął zbierać talerze ze stołu. Pomogłam mu.
-Muszę z tobą porozmawiać- odezwałam się nie mogąc dłużej znieść tej ciszy.
-Nie mam pojęcia o czym chcesz rozmawiać- pierwszy raz dziś zwrócił się bez pośrednio do mnie. Nie odpowiedziałam mu jednak. Po prostu zbliżyłam się, stanęłam na palce i pocałowałam go. A on odwzajemnił pocałunek. Objął mnie w pasie i posadził na kuchennym blacie tak aby nasze twarze były na równej wysokości.- Tak możemy rozmawiać- uśmiechnął się w tak uwielbiany przeze mnie sposób i znowu mnie pocałował.
***********************************************************************************
Proszę bardzo. Liczę, że się podobało i dostanę dużo komentarzy.
Chciałam was też poinformować, że postanowiłam dodać trochę innych opcji na miniaturki. Możecie teraz proponować mi pisanie o bohaterach ,,Igrzysk Śmierci'' i ,,Darów Anioła: Miasta Kości''.
Gabrysia M.

niedziela, 17 sierpnia 2014

,,Nauczyła się na nowo dostrzegać kolory życia''- Dramione.



   -Mam to w nosie Harry! Ronald to twój najlepszy przyjaciel! Powinniście się nawzajem wspierać, Anie kłócić o byle, co!- Draco Malfoy. Ślizgom z krwi i kości chował się za filarem podsłuchiwał rozmowę swojego wroga- Harry-ego Potter’a i Hermiony Granger, szlamy, w której (wbrew długoletniej tradycji jego rodziny) był zakochany.
-A Ron to twój narzeczony, więc znowu bierzesz jego stronę?- zapytał zdenerwowany Potter.
-Nie biorę niczyjej strony! Moim zdaniem wasza kłótnia jest bezsensowna!- Harry zamiast słuchać swojej ,,rozmówczyni’’ zaczął się oddalać. Granger pomknęła za nim, dalej wygłaszając swoją przemowę.
,,A więc to jednak prawda. Będą małżeństwem’’- pomyślał Draco i odszedł ze stanowiska podsłuchu. Powędrował na błonia, gdzie znalazł najbardziej odludną część i rozsiadł się wygodnie na trawie. Musiał pomyśleć. On, Draco Malfoy, który mógł mieć każdą ślizgonkę na zawołanie, zakochał się akurat w szlamie. Za co? Teraz ojciec znajdzie mu jakąś malowaną blondynę, która nawet w oddychaniu będzie gorsza od Hermiony Granger przyszłej pani Weasley. W sumie jak by nie patrzeć za tydzień kończą szkołę.
,,Może gdzieś wyjadę?’’- pomyślał ślizgom i uśmiechnął się błogo.
 *****************************Dwa miesiące potem******************************
   Draco Malfoy odpoczywał w gorącej Hiszpanii. Na kursie aurorów powiedział, że chce trochę odpocząć. Zapakował walizkę i wyjechał. Teraz wylegiwał się na tarasie pokoju, który wynajął u bardzo miłej starszej pani, (która oczywiście była czarodziejką czystej krwi). Malfoy napawał się niczym, niezmąconym spokojem, który przerwała sowa. Sowa Proroka codziennego przysiadła Dragonowi na ramieniu dziobiąc go w nos, zmuszając do otworzenia oczu. Malfoy odebrał pocztę i zapłacił denerwującej sowie.
Otworzył gazetę na byle, jakiej stronie i zauważył u niego dreszcz. U niego! Niczym niewzruszonego Ślizgona.

Tragiczny wypadek na kursie dla aurorów!

   ,,Wypadek? Co się mogło stać?’’- Draco zaczął czytać z ciekawością.

   Nowy nauczyciel początkujących aurorów zawalił!
Wczorajszego popołudnia (czwartek) Berni Morino dowiedział się iż w jednym, z mugolskich bloków grasuje chory psychicznie czarodziej, postanowił zabrać swoich uczniów na lekcję praktyczną.
   Kiedy kursanci i trzech doświadczonych aurorów przybyli na miejsce okazało się, że xz wszystkich zamieszkałych w budynku ludzi żyje już tylko dwójka dzieci. 6- letni Andrew i 5-letnia Anabella. Od razu przystąpiono do ratowania dzieci, które już po chwili były bezpieczne.
   Trudniej było jednak unicestwić zabójcę. Harry Potter wysłał w jego kierunku mocne zaklęcie usypiające. ,,No oczywiście. Potter. A kto by inny?’’- stwierdził Draco.
   Niestety. Różdżka psychicznego czarodzieja zdążyła wysłać ostatnie mordercze zaklęcie wysłane w stronę wyłaniającego się zza progu Ronalda Weasley, który nie zdąrzył umknąć.
   Tragedia ta dotknęła głęboko rodzinę i przyjaciół pana Weasley oraz jego narzeczoną- Hermionę Granger.
   Usłyszeliśmy przypadkiem kiedy płacząca panna Granger mówiła do siostry i matki zmarłego: ,,Chciałabym, aby pogrzeb odbył się wtedy kiedy mieliśmy brać ślub. I żeby Ron miał założone ubrania, które miał mieć ubrane na uroczystości.’’ Rodzina zgodziła się na te prośby z nadzieją iż niedoszła pani Wealey upora się jakoś z tą stratą, która zbliża ją do rodziny Weasley jeszcze bardziej.
  Pogrzeb odbędzie się jutro (sobota) o 11.30 na cmentarzu przy Street dead 5.
   Informujemy również, że dotychczasowy nauczyciel aurorów został zwolniony z ministerstwa magii, a jego pracę przejmuje Nimfadora Tonks.
   Cała załoga Proroka Codziennego składa rodzinie i przyjaciołom zmarłego szczere kondolencje.
   ,,Weasley nie żyje?’’- tylko tyle był w stanie pomyśleć Draco. Żadnych poniżających myśli. Tylko to.
   Malfoy podjął szybką decyzję. Zapakował rzeczy do walizki, zabrał swoją sowę i wyszedł z pokoju. Zapłacił właścicielce i teleportował się do Londynu. Pragnął tylko zdążyć na jutrzejszy pogrzeb Weasley’a, aby móc pocieszyć Hermionę.
****************************Pół roku później**********************************
-Hermiona!- Hermiona Granger usłyszła głos Draco Malfoy’a.
-Czekaj- powiedziała do Ginny Weasley. Malfoy dogonił je. Staną twarzą do Hermiony, a plecami do Ginny.
-Herm, co powiesz na to żebyśmy wybrali się razem na kolację?- zapytał Draco. Hermiona nad jego ramieniem spojrzała pytająco na Ginny. Ta tylko pokiwała twierdząco głową.
-Chętnie- Granger odpowiedziała Malfoy’owi. Omówili szczegóły spotkania i pożegnali się.
   Szykowały się zmiany. Hermiona pokochała Draco choć nie tak jak kochała i pewnie zawsze będzie kochać zmarłego narzeczonego- Rona. Jednak to dzięki Draco nauczyła się na nowo dostrzegać kolory życia.
***********************************************************************************
Podoba się?
   Post miałam przygotowany kilka dni temu jednak musiałam poczekać na kolej tego bloga. Nie mogłam zburzyć mojego systemu J.
   Podawajcie mi jakieś pomysły w zakładce Propozycje, bo niedługo nie będę miała, co pisać.
Gabrysia M.

środa, 6 sierpnia 2014

,,Bo ty kochasz ją, a ona kocha ciebie''- Remus i Tonks.



-Remusie!- Nimfadora Tonks próbowała dogonić Remusa Lubina, który wychodził właśnie ze -sklepu Freda i George’a.
-O. Witaj Doro. Nie widziałem cię- Lupin uśmiechnął się do niej.
-Ja też dopiero przed chwilą cię zauważyłam- Tonks nie do końca mówiła prawdę.
-Masz do mnie jakąś sprawę?- zapytał Lunatyk.
-Nie. Po prostu nie byłam pewna czy to ty. Nie, na co dzień można zobaczyć jak wychodzisz ze sklepu z dowcipami- Dora plątała się w zeznaniach.
-Aha. No cóż. To ja- Remus wskazał na siebie.- A teraz przepraszam, ale muszę już iść- Remus odwrócił się.
,,Ale ty jesteś głupi. Dlaczego nie zaprosisz jej na kolację? Matoł z ciebie Lunatyku’’- usłyszał głos swojego dawno zmarłego przyjaciela- Jamesa Potter’a.
,,Zgadzam się z Rogaczem’’- przed oczami Remusa stanął obraz potępiającego go Syriusza.
-Doro?- Remus odezwał się niepewnie.
-Słucham?- Tonks odwróciła się.
-Wybrałabyś się ze mną na kolację?- zapytał Remus z mocno bijącym sercem.
-Bardzo chętnie- włosy Tonks z myszo szarych zamieniły się w neonowo różowe.
-A, więc wpadnę po ciebie o siódmej. Odpowiada ci?- zapytał Remus z ulgą.
-Tak. Jasne.
-No to do zobaczenia później- Tonks pomachała mu na pożegnanie i szybko się teleportowała.
,,Widzisz Remusie. Wcale nie było tak źle’’- stwierdził James.
,,Na pewno będziecie się świetnie bawić’’- dodał Syriusz.
   Mówicie jak wtedy, kiedy doradzaliście mi abym umówił się z Ann. No, ale dlaczego w tym momencie?
,,Bo ty kochasz ją, a ona kocha ciebie. Powinniście być razem. I to szczęśliwi’’- oznajmił Rogacz.
   Tego nigdy nie mówiłeś.
,,Mówię aktualnie’’- powiedział James.
   Czyli żyjesz?
,,Nie, ale widzę wszystko z góry. Więc mam na ciebie całkiem niezły widok przyjacielu’’- odpowiedział Potter.

-Remus zaprosił mnie na kolację, Remus zaprosił mnie na kolację- Tonks szukając odpowiedniej sukienki podśpiewywała sobie.- Ta czerwona sukienka jest idealna. I czarne włosy- włosy Tonks z neonowego różu zmieniły się na czarne i trochę dłuższe.
-Nimfadoro?- Tonks usłyszała pukanie do drzwi.
-Słucham mamo?- Dora wpuściła matkę do pokoju.
-Gdzie się wybierasz?- zapytała Andromeda Tonks.
-Remus zaprosił mnie na kolacę- odpowiedziała córka nieświadomie cytując tekst swojej wcześniejszej piosenki.
-Remus Lupin?- zdziwiła się mama Dory.
-Tak. Dokładnie- Dora stanęła twarzą w twarz z mamą.
-Rozumiem. Baw się dobrze- pani Tonks wyszła z pokoju zostawiając córkę samą.
   Dora zaczęła ostatnie przygotowania. Nałożyła makijaż. Założyła kolczyki i chwyciła buty. Kiedy je ubierała usłyszała głos ojca.
-Córeczko! Remus Lupin przyszedł!- Tonks chwyciła zapakowaną wcześniej torebkę i czarny sweterek. I tak szybko jak pozwalały jej na to buty zeszła do holu.
-Witaj Remusie- uśmiechnęła się do niego.
-Wyglądasz pięknie- Remus mówił oszołomiony.
-Dziękuję.
-Gotowa?- Zapytał Lupin. Tonks twierdząco pokiwała głową.- Więc chodźmy.
 ***************************************************************************
Może być?
Gabrysia M.