Już za niedługo wylądujemy na arenie. Będę musiała walczyć i
zabijać z zimną krwią. Akademia mnie do tego szkoliła. Dopiero teraz okaże się
na ile mnie stać. Chcę wrócić do domu, ale mimo wszystko jakaś cząstka mnie
woli umrzeć tutaj, bo co to za dom bez Cato? Bez człowieka, który mnie bez
ustanku wkurzał.
-Daj mi ten miecz. To broń dla mężczyzn. Ty
zajmij się sztyletami dziewuszko- wysoki chłopak wyrwał mi miecz z dłoni i
wrócił na swoje miejsce ćwiczeń. Wkurzył mnie tym. Moja matka zawsze mówiła, że
mam niepohamowany temperament. Nie potrafię odpuścić. Pod wpływem impulsu
chwytam garść sztyletów i rzucam nimi wszystkimi na raz w chłopka. Celowo
wszystkie go omijają, ale jeden tani go w rękę. Zaskoczony odwraca się.
-Umiem posługiwać się
sztyletami chłopczyku- mówię oschle. Nazywając go chłopczykiem grubo
przesadziłam, ponieważ jest znacznie starszy i wyższy niż ja.
Chłopak
patrzył na mnie z zainteresowaniem.
-Jak masz na imię?-
zapytał z zaciekawieniem.
-Clove- warknęłam
przez zaciśnięte zęby.
-A, więc Clove. Uważaj
lepiej na to, co robisz. Chyba nie chcesz za szybko wylądować na arenie-
zbliżył się do mnie. Przyglądnął się mojej twarzy, po czym odszedł. Jednak ja
potem jeszcze długi czas stałam w osłupieniu rozważając jego słowa.
***
10- jeszcze chwila
i będziemy na się zabijać.
9- muszę bronić Clove.
8- ona musi przeżyć.
7- dwunastka jest niebezpieczna.
6- będę musiał pozbyć się sojuszników.
5- nikt nie ma prawa decydować o jej losie.
4- ostatnie sekundy.
3- walcz tak jak w Akademii.
2- zabijaj z zimną krwią.
1- jeszcze nie…
0- ruszaj, aby mogła wygrać.
Ściągnąłem bandaż z ręki zranionej przez
Clove. Po pranie została już tylko niewielka, ledwo widoczna szrama. Ta
dziewczyna jest bardzo odważna, ale też zbyt wybuchowa. Od kilku dni ją
obserwowałem i nie widziałem powodu żeby jej nie lubić…. No może pomijając ten
mały incydent na początku naszej znajomości.
Następnego dnia postanowiłem do niej podejść.
-Hej Clove- wołam i
gonię dziewczynę. Zatrzymuje się. Doganiam ją i staję obok.
-Jeśli znowu masz
zamiar mnie szantażować, to źle trafiłeś. Mam gdzieś twoje groźby- syczy.
Patrzę na nią ze zdziwieniem. Nie rozumiem jej słów.- Nie zgrywaj idioty,
chociaż nim jesteś. A teraz, jeśli nie masz mi nic do powiedzenia, to pozwól,
że już sobie pójdę- odwróciła się na pięcie i zaczęła się oddalać. Znowu do
niej podbiegłem.
-Tak właściwie to
chciałem zaprosić cię na spacer- odezwałem się pewnie. Clove stanęła jak wryta
w ziemię. Wyglądała tak jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Na pewno się
zgodzi. Ona jednak prychnęła i odeszła. Czy ona właśnie mi odmówiła?
***
Rozszarpują moje
ciało kawałek po kawałeczku. Czuję ból. Jeden ze miechów ma oczy Clove.
-Twoje oczy są niezwykle piękne, wiesz?-
pytam stając obok niej. Od tamtego incydentu minęło dużo czasu i teraz nawet
zaczęliśmy się przyjaźnić.
-Cato, nie podlizuj
się- uśmiecha się do mnie.
-Nie podlizuję się. Po
prostu jesteś piękna- podchodzę bliżej i całuję. Tyle czasu i nareszcie jest
moja.
Miesiąc później oboje zostajemy wybrani do
Igrzysk.
Dwunastka mnie
widzi. Niemo proszę ją, żeby skróciła moje męki. Chcę odejść jak najszybciej.
Chcę już być z nią. Strzela.
-Clove- szepcę widząc twarz mojej prawdziwej sojuszniczki.
***
Hej wam wszystkim!
Miniaturka się
podobała? Mam nadzieję, że tak.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Pamiętacie jak ostatnio pisałam z Absailer? Obiecałam, że
napiszę nasz dialog. Dotrzymuję obietnicy:
(to do Śpiącej Królewny w wersji S. Mrożka[pochylona to
królewicz])
-Hmmm… Skoro już cię
obudziłem to może chodźmy gdzieś?
-Żartujesz! Przecież tu jest tak miło! Co ci się nie podoba?
-Może to, że leżałaś tu
przez sto lat!
-Oj tam! Marudzisz!
-Nie chcę mieć takiej
żony jak ty!!!
-Zamknij mordę, bo całe królestwo cię słyszy!
-Dobrze, więc
odchodzę!
-A idź sobie!
-Idę!
Przypominam o prawach autorskich!!!
Pozdrawiam:
Gabrysia M.
Miniaturka dobrze napisana :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną :D